piątek, 19 kwietnia 2013

Pin Up & Burlesque Party vol. 2

Wesołym samochodem wybrałyśmy się koleżankami (w tym retro chic chick) na szeroko promowaną imprezę pinupowo-burleskową do Łodzi. Edycję pierwszą przegapiłam, więc nie mogło zabraknąć mnie na drugiej odsłonie.

Link do strony imprezy na Facebooku: PinUpBurlesqueParty

Zaczęło się od przyjazdu - zrzuciłyśmy bagaże w hostelu, znajdującego się około 700m od klubu Dekompresja, czyli oficjalnej miejscówki wydarzenia. Następnie wyruszyłyśmy na obiad - marzyły nam się burgery w lokalu, w którym sesję zdjęciową miały Organizatorki Pin Up & Burlesque Party - Ina von Black i Vintage Girl (efekty tej sesji: KLIK). Po trafieniu na miejsce opadły nam szczęki - lokal okazał się być uroczy, lecz tak niewielki, że nasza czwórka tworzyła tłum wypełniający niemal całą powierzchnię wewnątrz. Obiad zjadłyśmy gdzie indziej.

Powrót do hostelu, gorączka przygotowań i - żeby się wyrobić na "otwarcie bram" na 19.00 szybki marsz na obcasach. Ochrona przy wejściu nie sprawiła na mnie najlepszego wrażenia, no ale - oni nie są od podobania się.

Bilety na rezerwację - szybko i sprawnie, według listy. Wchodzimy na salę, a tam... pustki. Kilka osób się snuje popod ścianami, kolejki do baru nie ma. Czasem Vintage Girl przemknie z telefonem przy uchu, ale nic poza tym.

Z różnych źródeł słyszałyśmy, że Organizatorkom wiele rzeczy się posypało: obsuwy, brak wystawców na których liczyłam, brak papierowego księżyca do zdjęć, słaba komunikacja o zmianach. Lokal okazał się być zbyt rozległy i grzeszył rozwodnionymi trunkami.

Na szczęście, nie to zdecydowało o tym, jak się bawiłam. Byłam bardzo zadowolona z pokazu burleski. Betty Q, Red Juliette i Lola deVille pokazały wszystko, co miałam nadzieję zobaczyć. Każda inaczej: BettyQ pokazała się jako cudownie klasyczny wulkan emocji, Red Juliette z ogromną mocą pokazała, że można zająć calutką scenę będąc uroczo drobnym, a Lola deVille - po prostu rozpaliła widownię do czerwoności.

Wykorzystałam zdjęcia wykonane przez Foto Arkadia:

Temperamentna Red Juliette:
Ognista Lola deVille

 Zjawiskowa Betty Q




W międzyczasie mogłyśmy zobaczyć pokaz (choć to zbyt duże słowo) sukienek Pretty Girl, prezentowanych przez wybrane do metamorfozy dziewczyny. Opieką otoczyły je Rockagirl oraz Nina Holy. Sukienki jako takie nie przypadły mi szczególnie do gustu, pokaz był krótki i pozostawił po sobie niedosyt. To, czego naprawdę można było zazdrościć dziewczynom, to makijażu. Make up do pokazu był na najwyższym poziomie - wizażystki odwaliły kawał znakomitej roboty.

Kolejnym punktem programu był koncert Monkey & The Baboons. Grupa dała czadu i zagrała dużo fantastycznego rockandrolla - dawno nie byłam na tak fajnym występie na żywo. Wokalistka ma kawał głosu i mam nadzieję, że jeszcze nie raz usłyszę ją w akcji, a chłopcy... Chłopcy grzali ile fabryka dała :).

Energetyczni Monkey & The Baboons


Po koncercie pozostała zabawa z DJem, który nie wydawał się szczególnie trzeźwy, ale wytańczyłam się tak, że 700m drogi powrotnej w szpilkach okazało się być nie do pokonania, wobec czego wezwałyśmy taksówkę.

Według mnie - było warto. Czy mogło być lepiej? Mogło. I mam nadzieję, że tak właśnie będzie za rok.


3 komentarze:

  1. Byłaś pierwsza, moja relacja jeszcze się pisze. Ale jedno jest pewne, skład do wesołego samochodu miałyśmy znakomity. Za rok ponowimy! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. 48 yrs old Librarian Mordecai Kinzel, hailing from Dolbeau enjoys watching movies like "Craigslist Killer, The " and Singing. Took a trip to Kalwaria Zebrzydowska: Pilgrimage Park and drives a Mercedes-Benz 300SL. ten link

    OdpowiedzUsuń